Fulbright Talks: odcinek 1

O fantastyce, spekulacjach i o tym co sci-fi może nam zaoferować.

Podcast Fulbright Talks to rozmowy ze stypendystami i stypendystkami Programu Fulbrighta reprezentującymi różne dziedziny nauki. W rozmowach opowiadają o swoich pasjach badawczych i życiowych: o tym co jest dla nich ważne, co ich motywuje do działania, jak spełniają swoje marzenia, czym się obecnie zajmują naukowo i w jaki sposób amerykańska przygoda wpłynęła na ich życie zawodowe i osobiste.

Gość odcinka

Paweł Frelik

Profesor w Ośrodku Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie prowadzi Pracownię Tekstów i Mediów Spekulatywnych. Naukowo zajmuje się science fiction, grami wideo i innymi mediami audiowizualnymi (film, telewizja, wideo muzyczne) oraz kulturą nie-popularną.

Posłuchaj w Spotify

Jeśli treść się nie wyświetla, skorzystaj z odnośnika, aby posłuchać bezpośrednio w serwisie Spotify: https://open.spotify.com/episode/3HwAIHRKHOwdVehmpeWpz3?si=9bbd26770cbb433a.

Posłuchaj w Youtube

Jeśli treść się nie wyświetla, skorzystaj z odnośnika, aby posłuchać bezpośrednio w serwisie Youtube: https://youtu.be/HWYO5zItv5Y.

Transkrypcja

Fulbright talks, rozmowy o nauce pasjach i amerykańskiej przygodzie.
Cześć Ja się nazywam Patrycja Danaburska i pracuję w Polsko-Amerykańskiej Komisji Fulbrighta, a to jest podcast Fulbright Talks. Moim dzisiejszym gościem jest Paweł Frelik, profesor w Ośrodku Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie prowadzi pracownię tekstów i mediów spekulatywnych. Naukowo zajmuje się science fiction, grami wideo i innymi mediami audiowizualnymi, takimi jak film, telewizja, wideo muzyczne oraz kulturą niepopularną. I tutaj właśnie Pawle chciałam zacząć od tego czym jest w ogóle kultura niepopularna. To mnie bardzo zainteresowało i gdybyś nam mógł opowiedzieć o tym trochę więcej.

Dzień dobry, no tak, no kultura niepopularna to oczywiście jest termin, który dosyć świadomie w tym biogramie ustawia się wobec kultury popularnej, a biorąc pod uwagę, że prawie wszystko jest w tej chwili kulturą popularną, chociaż to zależy od punktu siedzenia i widzenia. Nominalnie niewiele jest rzeczy, które jest w tym rozumieniu popularne, ale tak zupełnie poważnie, kultura niepopularna jest to termin, który chyba bardziej wymyśliłem dla potrzeb takich biogramów. To są pewnie różne zjawiska kulturowe, które z różnych powodów nie przedostały się jeszcze do mainstreamu, nie znajdują się w tym, powiedzmy takim globalnym obiegu kulturowym, z którym mamy do czynienia dzięki mediom cyfrowym, ale nie tylko już od paru, paru ładnych dekad. Czyli nie jest to żaden termin taki sztywny, ukłuty, tylko bardziej jakaś taka etykietka, którą chyba w takich opisach usprawiedliwiam zainteresowanie właśnie takimi rzeczami mało widzialnymi. To mogą być różne zjawiska, zjawiska muzyczne na przykład, pewne rodzaje filmów, akurat pewnych telewizji nie, bo cała telewizja z definicji jest medium takim bardzo mainstreamowym. Także myślę, że w jakiejś części to jest taka dokładnie przyciągająca uwagę i zdaje się, że działa etykietka niż jakaś twardo zdefiniowana i rygorystycznie określona kategoria.

Bardzo mi się spodobała właśnie ta etykietka niepopularna, ale też chciałam zrobić taki mały słowniczek w ogóle Twojego bio, gdzie jest jeszcze jedno słowo takie które może nasi słuchacze zastanawiają się czym to jest. Czym są media spekulatywne?

No media spekulatywne czy w ogóle kultury spekulatywne, sam przymiotnik w tym terminie, jest ponownie bardzo świadomym zabiegiem, żeby nie przerażać tych osób, które w momencie kiedy słyszą hasło science fiction to zaczynają uciekać, albo wyobrażają sobie zielone ludziki z Marsa, które przyjeżdżają i niszczą wszystko, bo tak się chyba jeszcze bardzo wielu osobom science fiction czy w ogóle fantastyka kojarzy. Natomiast oczywiście sam termin spekulatywny ma też w tym sensie szersze znaczenie, bo można w tym przypadku mówić nie tylko o beletrystyce, o opowieściach jak to się po angielsku mówi fikcyjnych, w jakimkolwiek medium, nie ważne czy literatura, czy film, czy telewizja, czy gry chociażby, w momencie kiedy mówimy o spekulacji, mówimy też o różnych takich modelach myślenia o przyszłości, które obecne są niekonieczne właśnie w ramach tego przemysłu kulturowego, produkcji kulturowej. Czyli różnego rodzaju modelowanie procesów globalnych, różnego rodzaju próba przewidzenia, bardzo często na podstawie no twardych statystyk, twardych danych, tego jak rzeczy w różnych dziedzinach naszego życia, czy naszej cywilizacji będą się miały za 5 czy 10 lat. Więc takie rzeczy też jak gdyby podchodzą pod spekulacje i bardzo zresztą często się mówi, przynajmniej w tak zwanych moich kręgach, że to co nauka i science fiction mają ze sobą wspólnego to jest właśnie używanie spekulacji jako pewnego rodzaju myślenia o świecie, czyli próby przewidzenia, wnioskowania, modelowania czy w ogóle wyobrażania sobie tego, jak rzeczy będą się miały za jakiś czas. I różnica oczywiście między nimi polega na tym, że nauka pewnie jest w tym bardziej zdyscyplinowana i bardziej ostrożna, czyli większość naukowców, nawet jeżeli proponuje jakieś teorie czy wizje tego jak się rzeczy rozwiną, nie ważne czy mówimy o naukach społecznych czy o naukach biologicznych czy chociażby o klimacie, szczególnie ostatnio. Więc w nauce ta spekulacja jest bardziej taka ostrożna i zdyscyplinowana i bardziej na zasadzie stawiania hipotez, które dopiero albo sprawdzą się albo nie. W dziedzinie kultury, czyli tej produkcji kulturowej, filmów, książek, telewizji, gier wideo, oczywiście jest mniejsze poczucie, że twórcy mają obowiązek trzymania się tych takich twardych danych i mogą bardziej, jak gdyby używać licencji poetyckiej, natomiast to wcale nie oznacza, że te wizje są mniej dla nas ważne. Dlatego, że myślę, że bardzo wiele osób też myśli i to zresztą ze środowiska naukowego, że oprócz tego, że science fiction czy media spekulatywne, są dobrą rozrywką, bo oczywiście mogą być dobrą rozrywką, często zresztą wysokobudżetową i dobrze na siebie zarabiającą, ale że jednocześnie te media spekulatywne są takim rodzajem pomostu, który łączy z jednej strony świat nauki, a z drugiej strony społeczeństwa nasze globalne. Czyli potencjalne opowieści fantastyczne mogą być takim miękkim sposobem komunikowania tego, co rzeczywiście dzieje się w nauce w modelowaniu właśnie przyszłości

No właśnie to co powiedziałeś przed chwilą, że science fiction jest takie trochę, że dużo ludzi myśli o tym, że science fiction to są zielone ludziki i generalnie boi się tego science fiction. Oglądałam Twojego TEDa, którego miałeś w Katowicach i był bardzo dla mnie interesujący i w ogóle taki poruszający, dlatego, że ja trochę tego science fiction też się boję powiem szczerze, mimo tego, że uwielbiam gry typu Wiedźmin, Cyberpunk, czy w ogóle też filmy science fiction, to jednak książki trochę mnie przerażają. Boję się trochę w nie zagłębić, boję się trochę tego, że one będą zbyt oderwane od rzeczywistości i właśnie też chciałam się Ciebie trochę zapytać, trochę w związku z TEDexem właśnie w Katowicach, w którym zainspirowałeś mnie do tego żeby zacząć w ogóle interesować się również literaturą science fiction, nie tylko filmami i grami, tak dla osób, które się jeszcze tego boją. Dlaczego w ogóle warto interesować się fantastyką i science fiction. Co ona może nam dać?

No na to bym potrzebował oczywiście pewnie półtorej godziny (Domyślam się) żeby to wytłumaczyć. No może zacznę od tego o czym mówiłaś, czyli, że znałaś filmy i gry, natomiast trochę bałaś się tych powieści, no to wydaje mi się, że tutaj powodów do obaw nie ma, wręcz przeciwnie, bo oczywiście jeżeli popatrzymy na produkcję no taką audiowizualną, bo tak można określić te media, o których wspominałaś, na pewno jest cały szereg świetnych opowieści, świetnych produkcji, które nie tylko dostarczają rozrywki, ale pozwalają, popychają nas w stronę jakiegoś innego trybu myślenia. Natomiast jeżeli popatrzymy na książki, no to tam jest jeszcze 10 razy lepiej. Szczególnie jeżeli chodzi o taki bardziej kompleksowy, pogłębiony namysł nad no właśnie procesami w naszym świecie, tym jak te procesy mogą się rozwijać. Nie ważne czy mówimy o gospodarce, klimacie, polityce czy zjawiskach społecznych, no to literatura ma na pewno w tych kontekstach o wiele większe możliwości przekazywania tych wizji. Chociażby przez to, że pozwala na większą, jak to się ładnie mówi, interioryzację i te przekazywanie procesów myślowych, które oczywiście…

A czym jest ta interioryzacja?

Interioryzacja no to jest taki jakieś głębsze pomyślenie. Bardzo często w literaturze dzieje się to przy pomocy bohaterów, czy to głównego protagonisty czy jakiś bohaterów pobocznych i przy pomocy wglądu w ich myśli, w ich procesy myślowe. To oczywiście nie oznacza, że film nie jest w stanie tego robić, ale na pewno media audiowizualne są o wiele lepsze, o wiele łatwiej jest pokazywać w nich zewnętrze. Co też ma bardzo dużo zalet, natomiast literatura od zawsze i to nie tylko literatura fantastyczna, no tak pozwalała zaglądać właśnie w różnego rodzaju nasze wewnętrzne procesy, czy to psychologiczne, czy jakieś takie kognitywne, intelektualne. Więc w momencie kiedy mówimy o bardzo skomplikowanych transformacjach, procesach w naszym świecie, o systemie naszego świata, który oczywiście jest no niesłychanie złożony i bardzo często abstrakcyjny, no to to medium, które się może tym procesom przyglądać tak bardziej niespiesznie, a na pewno literatura taka jest, no to ma pewną przewagę. Więc książek na pewno nie trzeba się bać. Oczywiście ja rozumiem, dlaczego wiele osób się ich boi, bo zarówno i w medium literatury, jak i w tych pozostałych mediach audiowizualnych, owszem istnieją te opowieści o tych tak przysłowiowych zielonych ludzikach, które przyjeżdżają i wszystko palą i często zdarza się, że te opowieści są nawet bardziej widoczne medialnie, więc z tego punktu widzenia, no rozumiem dlaczego wiele osób może traktować SF tak troszeczkę bardziej po macoszemu, ale gdyby użyć takiego porównania, ktoś kto ogląda filmy o Transformersach pewnie nigdy by, a może chociaż są takie osoby, ale pewnie większość osób, które ogląda filmy o Transformersach, na ich podstawie nie wyciąga wniosków co do całego, całościowego medium filmu. Większość osób, które ogląda Transformersy owszem rozumie, tak to są filmy, ale są również, jest ich bardzo dużo, filmy o wiele bardziej ambitne, o wiele bardziej artystyczne i Transformersy tak naprawdę w żaden sposób nie mówią czegoś o całym medium. I myślę, że w przypadku science fiction możemy mówić o czymś podobnym w tym sensie, że te najbardziej widzialne opowieści, które są popularne, wysokobudżetowo i wysokokasowe wcale niekonieczne są reprezentatywne, dlatego co w różnych mediach science fiction robi już od paru ładnych dekad.

Od czego w ogóle zacząć. Jeżeli chcielibyśmy na przykład sięgnąć po jakąś książkę, to co byś polecił? Żeby to nie było takie, żeby to było takie lekkie przejście właśnie w ten świat fantastyki i może żeby nas nie przytłoczyło, tych osób, które oczywiście mają obawę, bo na pewno jest wielu fanów. Nie wiem, może masz jakąś taką książkę, którą mógłbyś polecić?

No to tak, to jest odwieczne pytanie jaki jest taki top three, albo top five, albo top dziesięć w jakimkolwiek medium i no to są oczywiście takie wybory bardziej subiektywne, ale myślę, że takim w miarę, może najpierw zacznę od tego łatwego medium, byłaby seria telewizyjna, która właśnie się skończyła, która po angielsku się nazywa The expanse. Przyznam, że nie wiem pod jakim tytułem ona w Polsce funkcjonowała, a serial The expanse to jest 6 sezonów, po 10 odcinków. Ostatni chyba nawet mniej odcinków. I jest oparta na serii aż 9 książek, o tym samym tytule i sam serial nie doszedł tak daleko, jak też właśnie zakończona seria książkowa, jeżeli chodzi o rozwój tego całego świata i historii, natomiast wydaje mi się, że dla osób takich nie, może z jednej strony ciekawych, ale jeszcze niewprawionych w obcowaniu z science fiction, to jest bardzo dobre wprowadzenie, dlatego że z jednej strony sama seria książek i serial pośrednio też, chociaż to są zupełnie inne media. Z jednej strony są dosyć takie łagodne, czyli oparte są wokół jakiejś tam małej w miarę grupy głównych bohaterów, z którymi się oczywiście identyfikujemy. Jest w nich całkiem sporo akcji, a jednak wielu i czytelników i widzów lubi to. Sam serial wygląda bardzo dobrze, te takie wartości produkcyjne są dosyć wysokie, można powiedzieć, widać, że ten budżet nie był mały. Czyli z jednej strony jest to takie dosyć łagodne i no i też spektakularne wejście w ten gatunek. Z drugiej strony jednak zarówno seria książek, jak i serial telewizyjny, są wyjątkowo złożone w tych wymiarach, które wykraczają poza samą akcję, czy rozwój fabuły. Czyli przede wszystkim o pokazanie najpierw, nie będę tutaj zdradzał fabuły (bez spoilerów), najpierw układu słonecznego w relatywnie niedalekiej przyszłości, to jest chyba około 100-200 lat w przyszłość, przynajmniej na początku serialu i pokazanie bardzo złożonych zależności ekonomiczno-społeczno-politycznych. Czyli pod tą powierzchnią dosyć szybkiej akcji bohaterów, którzy kochają, walczą, niektórzy umierają, czyli rzeczy które wszyscy znamy, mamy wyjątkowo złożony i absolutnie nie dwuznaczny wszechświat, ba sam w sobie bardzo ciekawy. Natomiast z drugiej strony też, jeżeli zaczniemy nad nim myśleć to zaczniemy dostrzegać pewnego rodzaju podobieństwa paralele, oczywiście takie alegoryczne do naszego świata. I myślę, że można by powiedzieć, że jeżeli różnego rodzaju literatura czy różnego rodzaju typy opowieści, gatunki do czegoś służą, to science fiction między innymi do tego służy, że science fiction nigdy nie była o przyszłości i jakiś innych miejscach, ona zawsze była o tu i teraz, tylko, że aby mówić o tu i teraz używa troszeczkę innego idiomu. Troszeczkę innego języka niż powiedzmy tak zwane opowieści realistyczne. I do tego The expanse jest absolutnie znakomita.

Ok, zapisuję sobie na listę, żeby obejrzeć. I właśnie tak jeszcze kiedy tak naprawdę dzieje się, mam na myśli to, mamy na przykład Stevena Kinga tak, w którym najczęściej dzieją się dziwne rzeczy i rozumiem, że to już jest science fiction czy jeszcze nie jest?

No to jest trudne pytanie i ono się rozbija o zażarte zarówno akademickie jak i fanowskie dyskusje na temat tego gdzie się kończy science fiction a zaczyna fantasy albo horror.

Ok, czyli to jeszcze jest głębsza dyskusja.

także tutaj chyba w przypadku tego określania możemy mówić, czy próby definicji możemy mówić o dwóch kategoriach. Z jednej strony są właśnie tak te toczące się od dekad, część z nich jest bardzo zabawna, dyskusje na temat tego czym się różni SF od innych rodzajów fantastyki, prawda? Czyli no przykładem tutaj mogą być wojny toczone już od 30 lat przez fanów, czy Gwiezdne Wojny to jest naprawdę science fiction, czy tak naprawdę to jest taka fantasy, która się tylko ukrywa pod płaszczykiem science fiction prawda? Bo jest jakaś ciemna czy jasna strona mocy, która troszeczkę przypomina magię i oczywiście są tutaj, tak tu są już dekady zażartych walk i to samo tak w Twoim pytaniu to Stephen King rzeczywiście napisał parę powieści, które no są myślę, że większość osób by nazwało science fiction, natomiast z drugiej strony jednak ze względu na poleganie na różnego rodzaju zjawiskach paranormalnych czy tam ponad naturalnych, no pewnie częściej jest określany jako autor horrorów. Przy czym tak, sam King jest pisarzem bardzo ciekawym i pracował na styku całego szeregu gatunku. Czyli to jest jedno jak gdyby pytanie i próba definicji, gdzie jest SF czy jak to ładnie mówiłem literatura spekulatywna, w odróżnieniu od innych rodzajów fantastyki. Natomiast drugim rzeczywiście wymiarem jest ta oś czasu. No i tutaj można by powiedzieć, że my już żyjemy w świecie science fiction. I to nie jest teoria, to nie jest jak gdyby stwierdzenie samych autorów, czy fanów science fiction tylko, że cały szereg socjologów, komentatorów, już od jakiegoś czasu zwraca uwagę, że przyspieszenie cywilizacyjne i nie mówimy tutaj tylko i wyłącznie technice, tylko o jakimś takim poczuciu, które jest oczywiście subiektywne, ale poczuciu przyspieszenia naszej kultury, naszej cywilizacji, można porównać do tak, życia już w przyszłości. Już przecież w latach 70-tych bardzo popularna była znana książka Tofflera o tytule Szok przyszłości, i której i jedną z głównych tez było takie przekonanie, że w paru dekadach po drugiej wojnie światowej, wciąż oczywiście modelowaliśmy przyszłość i myśleliśmy o przyszłości, ale ta przyszłość była wciąż jeszcze daleko przed nami. Przy czym w zależności od wersji to mogło być 20 albo 100 lat. Natomiast, w którymś momencie właśnie w kręgach poza SF, pojawiło się takie poczucie, że wszystko nam przyspieszyło i jednym ze sposobów myślenia o tym przyspieszeniu jest używanie porównania czy też samej etykiety science fiction. Tak jak powiedziałem to nie jest tylko kwestia czy akademickich czy jakiś fanowskich dyskusji, bo na przykład kilka lat temu siły zbrojne Stanów Zjednoczonych wypuściły całą serię takich dosyć wysokobudżetowych reklam, które miały namówić młode Amerykanki, młodych Amerykanów do wstępowania w szeregi każdej z pięciu części sił zbrojnych, czyli marynarki, sił powietrznych i tak dalej. I reklamy te były pokazywane w czasie tak zwanego Prime Time na wielu stacjach telewizyjnych, natomiast cała ich koncepcja polegała na tym, że w około takiej pół minutowej czy 40-sto sekundowej sekwencji, najpierw były pokazywane różnego rodzaju sytuacje, w których młodzi Amerykanie, Amerykanki interaktowali z bardzo złożonym sprzętem, często technologicznym, bo tak armia czy siły zbrojne lubią się pokazywać. Natomiast pod sam koniec, kiedy byliśmy już po tej sekwencji, no bardzo fantastycznej, oczywiście też było zmontowane bardzo profesjonalnie, tak jak filmy science fiction Hollywoodzkie, pojawiała się właśnie ta puenta, która zawsze w każdym przypadku niezależnie od tego czy była mowa o Marines, czy armii czy marynarce wojennej, to nie jest science fiction, to są siły zbrojne Stanów Zjednoczonych. I ponownie no sam fakt, że siły zbrojne, no które w takim sensie takim kulturowym, to jest pewnie jedna z bardziej konserwatywnych i tradycyjnych dziedzin czy instytucji w jakimkolwiek społeczeństwie, też używały tego kontrastu między SF, między tą przyszłością i teraźniejszością, w której ta SF niby stała się już rzeczywistością, no to sam fakt, że tego rodzaju instytucja używa tego rodzaju metafor czy tego rodzaju alegorii chyba świadczy o tym tak, że ta przyszłość już nadeszła i że w pewnym sensie my już żyjemy w science fiction. Przynajmniej z perspektywy poprzednich pokoleń.

No właśnie tak mi się skojarzyło, że czasami jak oglądałam jakieś filmy science fiction, jeżeli to były filmy science fiction, może to były inne filmy, mam nadzieję, że nie, to czasami było to dla mnie takie ciekawe, że właśnie było początek rok 2025, a on za chwilkę będzie i to było takie dziwne odczucie, że to miało być science fiction w przyszłości, a ta przyszłość już jest za dwa lata.

No niektóre z tych takich sławnych filmów przyszłości już się wydarzyła, czyli jeżeli pomyślimy o kultowym wręcz Łowcy Androidów Blade Runnerze, który zaczyna się przecież pierwsza część w 2019 roku, w listopadzie 2019 roku, no to żyjemy już w przyszłości Blade Runnera. Tak, tak, zdecydowanie coraz więcej znanych tekstów kultury, która umiejscowiona była w przyszłości z perspektywy momentu kiedy były tworzone, jest już w naszej przeszłości.

Tak, tak. To jest dla mnie bardzo ciekawe. A teraz jeszcze pomyślałam sobie o tym, właśnie o Stanach, bo też byłeś jak tutaj spotykamy się w podcaście Fulbrighta, ale byłeś też w Stanach bardzo wiele razy, ale również na stypendium Fulbrighta, I też zastanawiałam się czy większość science fiction jest właśnie w Stanach czy inne kraje też gdzieś tam mogą się pochwalić bardzo dobrymi, pewnie tak jest, ale bardzo dobrymi autorami czy autorkami, jak to wygląda?

No zdecydowanie, oczywiście, to drugie. Oczywiście tradycyjnie w wielu krajach, jak myślimy o gatunku SF, to rzeczywiście produkcje amerykańskie, czy to powieści amerykańskie czy to filmy amerykańskie, to są najbardziej rozpoznawalne również globalnie. Pewnie część tak zwanej klasyki gatunku to są produkcje amerykański. Natomiast oczywiście to co nazywamy science fiction chociaż nie zawsze w każdym kraju tego rodzaju opowieści muszą pod tą nazwą funkcjonować, jest stworzone globalnie i myślę, że pod wieloma względami science fiction zawsze była globalna, tylko, że myśmy przez bardzo długi czas dostrzegali tylko te produkcje amerykańskie, myślę, że w jakimś stopniu brytyjskie, podejrzewam, że może jeszcze jeden czy dwa kraje jakoś tak pojawiały się na radarze, tak że powiem nie profesjonalnych czytelników, czy widzów no pewnie Francja pewnie gdzieś tam. Natomiast oczywiście fantastyka w ogóle i science fiction w szczególe rozwijały się, szczególnie teraz rozwijają się globalnie. Praktycznie można by powiedzieć w każdym kraju jaki potrafilibyśmy wymienić i który ma jakąś no powiedzmy taką masę krytyczną społeczeństwa, że no statystycznie jest szansa, że tam będzie paru twórców, czyli pewnie w jakiś tak zwanych mikro państwach, no byłoby trudno ze znalezieniem kogoś takiego. I oczywiście to dlaczego nie zawsze wiemy o tym, o tego rodzaju produkcji ma cały szereg powodów, no w przypadku literatury, no wiadomo, jeżeli nie jest ona pisana w języku angielskim, jest ta bariera językowa, tłumaczenia czy to na angielski czy jakiekolwiek inne języki są i czasochłonne i są to drogie przedsięwzięcia, nie zawsze się zwracające, więc nie zawsze jesteśmy po prostu świadomi, że taka literatura jest pisana w Iranie czy w Indiach czy w Argentynie. Na pewno media audiowizualne tutaj mają przynajmniej potencjalnie trochę mniej barier, a w ich ramach no można na przykład mówić o filmie krótkometrażowym, który oczywiście dzięki i dostępności narzędzi produkcji i dystrybucji oraz centralnej roli jaką w naszej kulturze odgrywają takie platformy jak YouTube. Film krótkometrażowy w ogóle eksplodował w ciągu ostatnich 10-15 lat, w jakimkolwiek gatunku, ale dotyczy to również science fiction, więc wyszukiwanie na YouTube czy różnego rodzaju tak serwisach online filmów SF, krótkometrażowych z Ameryki Południowej, z Afryki południowej, z Azji nie jest trudne i tych produkcji jest bardzo wiele. Czyli chociaż krótkometraż nie jest jakimś takim medium, które większość osób konsumuje jesteśmy przyzwyczajeni.

No właśnie, dlaczego tak jest, że te krótkometrażowe filmy jakoś tak nie bardzo

No krótkometraże przez bardzo długi czas nie miały miejsca w naszej kulturze, znaczy one we wczesnej historii kina ona odgrywały bardzo ważną rolę i oglądało się je w kinach, ale później po drugiej wojnie światowej one ponownie, to są bardzo z całego szeregu złożonych powodów one zniknęły z obiegu, więc krótkometraże przez całe dekady można było obejrzeć tylko na różnego rodzaju artystycznych festiwalach, na jakiś wyspecjalizowanych imprezach. Natomiast one się nie pojawiały oczywiście w kinach, nie pojawiały się w telewizji, nie było miejsca gdzie można je, chociaż były robione wciąż, natomiast nie było miejsca gdzie można się było z nimi zapoznać. Natomiast eksplozja kultury cyfrowej, tak jak mówię z jednej strony produkcji, czyli można filmy krótkometrażowe robić, no na pewno musi być to dosyć mocny komputer, ale nie potrzeba do tego wielkiego studia już filmowego czy telewizyjnego, z drugiej strony kultura cyfrowa i eksplozja w ramach narzędzi dystrybucji, udostępniania tego, bez skomplikowanych dealów dystrybucyjnych licencji i tak dalej, przyczyniły się do tego , że film krótkometrażowy w ogóle przechodzi renesans można powiedzieć. To są w tej chwili, nawet w samym science fiction, to są już tysiące tytułów rocznie, globalnie. Więc na pewno wciąż nie ma krótkometrażów w tych mediach bardziej tradycyjnych, bo i telewizja i film to już są media tradycyjne, natomiast na pewno mamy w ciągu ostatniej dekady o wiele więcej możliwości oglądania ich, więc jeżeli zaczniemy szukać, to możemy znaleźć mnóstwo takich produkcji, również SF, i wśród nich właśnie krótkometraże z Kenii, Tajlandii czy Argentyny.

Wow, to super. Ja powiem szczerze, że jeżeli chodzi o krótkometrażowe filmy to pierwszy który obejrzałam, to był film Tomasza Bagińskiego, ten taki z tą katedrą. To było takie otwierające bardzo po prostu, Polak też, w związku z tym też jakoś tak pomyślałam sobie że to bardzo fajnie, że takie filmy powstają. Mam jeszcze takie pytanie, może już takie bardziej głębokie tym razem. Powiedziałeś o tym, że science fiction jest na prawdę, tak naprawdę o tu i teraz, a nie o tym co będzie za 100 lat czy 200. W ogóle czy science fiction albo jak science fiction jaki może mieć wpływ na wytyczenie kierunków rozwoju przyszłości? Czy będzie miało wpływ? Czy może mieć wpływ? Czy ludzie będą z tego korzystać?

Wydaje mi się, że tak, chociaż być może nie w ten sposób, który wydaje się najbardziej prawdopodobny, czy taki najbardziej intuicyjny, dlatego, że no myślę, że jakimś takim aksjomatem w kręgach twórców, ale też myślę, że też wielu odbiorców science fiction jest przekonanie, że SF jako gatunek, nie ważne w jakim medium, absolutnie nigdy nie przewiduje przyszłości. I to że owszem pewnie jeżeli wyjdziemy na jakieś serwisy w Internecie i uderzą nas w oczy tytuły typu dziesięć wynalazków, które przewidział Stanisław Lem albo tam pięć urządzeń technologicznych, które pojawiły się już w prozie Arthura Clarka, tego od Odysei kosmicznej. Te tytuły oczywiście wydają się, jak gdyby jakoś tak walidować czy legitymizować SF, jako coś co jest w stanie tak przewidzieć przyszłość. Natomiast myślę, że są to bardziej takie clickbaity, no próby przyciągnięcia i zwrócenia uwagi na science fiction tego rodzaju nie wiem media, magazyny, czy serwisy. Myślę, że większość, na pewno badaczy science fiction, myślę, że bardzo wiele twórczyń i twórców SF czy też publiczność SF, tak o science fiction nie myśli. Czyli SF nigdy nie przewiduje przyszłości, natomiast stanowi, myślę bardzo ważny kulturowo, pomimo swojej często fatalnej reputacji, bardzo ważny kulturowo obszar w których tak kolektywnie i może troszeczkę łatwiejszej formie, my próbujemy myśleć o świecie, który byłby trochę inny od tego świata, w którym żyjemy i wydaje mi się, że jest to o tyle ważne, szczególnie w naszym momencie historycznym, że w bardzo wielu innych obszarach kultury myśmy przestali myśleć o przyszłości. Bardzo wielu innych obszarach naszej cywilizacji i kultury myślimy o przyszłości tylko w kategoriach bardzo krótkich, czyli następnych 3 – 5 lat. Tak się robi modelowanie na przykład ekonomiczne, często możemy mieć wrażenie, że brakuje nam wielkich wizji świata, które na przykład, jeżeli popatrzymy historycznie końcówka XIX i końcówka XX wieku były pełne, i mówimy tutaj o tak zwanym mainstreamie kultury. Były pełne wizji przyszłości, wizji świata, które się oczywiście ze sobą ścierały, bo z jednej strony były to wizje jakieś takie utopijne, rozwoju techniki, uniwersalnego pokoju, no a z drugiej strony były to wizje, które dla nas wydają się dystopijne, czyli różnego rodzaju wizje świata eugeniczne, prawda gdzie czyta rasa jedna czy druga rządzi światem i tak dalej i one się oczywiście ścierały. Z perspektywy czasu niektóre wydają się bardziej podejrzane, inne może trochę bardziej naiwne, natomiast pod koniec XIX i na początku XX wieku, właśnie to co nazywam mainstreamem kultury, pełny był dyskusji tego na temat tego jaka będzie przyszłość. Ale też prób jeżeli nie planowania to przynajmniej jakiegoś takiego wprowadzania tego trybu myślenia do myślenia codziennego społeczeństw. I całego szeregu powodów myśmy to przestali robić jako społeczeństwa, czy można by nawet powiedzieć kultura globalna. Albo zaczęliśmy to robić na bardzo krótką metę, na zasadzie takiej gaszenia kolejnego pożaru. Oczywiście to się troszeczkę zmienia i na pewno takim obszarem, w którym staramy się, a przynajmniej niektóre grupy, nie wiem na przykład naukowcy starają się myśleć troszeczkę dalej, to są zagadnienia związane z klimatem prawda. I tutaj różnego rodzaju modele, to są modele, a nie ponownie próby przewidzenia jak będzie świat wyglądał w 2050 roku czy 2100 roku, nie ważne czy mówimy o poziomie oceanów czy o wzroście temperatur czy tak dalej. Na pewno tu się trochę zmienia. Natomiast w mainstreamie my przez to, że jesteśmy dokładnie, przez to przyspieszenie, o którym mówiłem i przez ten ciągły nawał obecnych informacji, które są tu i teraz, my po prostu nie mamy za bardzo miejsca myślenia o trochę dalszej przyszłości, ale takie myślenie jest niesłychanie ważne wydaje mi się. Bo bez takiego myślenia kultura czy cywilizacja nie może przetrwać. Więc szeroko pojęta SF, nawet w tej takiej wersji bardzo popularnej, jest jednym z obszarów kultury, w których przy pomocy opowieści, które mogą być łatwe, lekkie i przyjemne, my próbujemy lepiej albo gorzej jakoś jednak przebić ten horyzont zdarzeń, jakąś tę barierę która jest tylko 10 lat i zadać sobie pytanie, a jak będzie tak, jak może wyglądać świat za 50, za 60 za 100 lat? Ale może zadać sobie pytanie, jak chcielibyśmy żeby ten świat wyglądał. Czy tak rzeczywiście się stanie, czy te jakieś nasze wizje się sprawdzą, czy nie, nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Ważne jest żeby w ogóle myśleć w takich kategoriach czasowych. Bo w momencie kiedy zawęzimy się, a mam wrażenie, że ten taki mainstream kultury, i to nie jest moja jak gdyby diagnoza, bo o tym już od paru dekad pisali ludzie w ogólnie nie zainteresowani science fiction, takie jak na przykład Zygmunt Bauman, prawda, my z całego szeregu powodów my porzuciliśmy takie utopijne długofalowe myślenie, więc SF jest jednym z tych obszarów kultury, gdzie w trochę innej formie niż 100 lat temu, w tamtych okresie, o którym mówiłem, ale my wciąż to robimy.

Tak kojarzy mi się taki mem z Jetsonami, gdzie właśnie było pokazane, że ona pisze na komputerku, dzwoni telefonem, i mają jakieś różne rzeczy i wow to się dzieje i że jak Jetsonowie przewidzieli przyszłość.

No tak, tak. SF jest dosyć marna w przewidywaniu przyszłości , chociaż rzeczywiście niektórzy popularyzatorzy w dobrej wierze pewnie próbują właśnie tak sprzedawać pod postacią tak 7 wynalazków, które przewidział Stanisław Lem, albo William Gibson prawda, autor cyberpunkowy.

O właśnie, cyberpunk. To jest kolejna rzecz, która mnie mega zainteresowała. No oczywiście jest gra, w którą zresztą grałam i mimo wielu błędów teraz są one naprawione i jest dużo lepsza, natomiast właśnie jak ten świat cyberpunkowy, bo on jest taki trochę przerażający dla mnie powiem szczerze. To znaczy to, że mamy te wszczepy, tzn. ja opieram się na grze oczywiście, bo wiem, że jest całe uniwersum. Natomiast powiem szczerze, że mnie bardzo to zaciekawiło, ale i przeraziło, że tak będzie wyglądał kiedyś świat, ale tak jak mówisz science fiction nie przewiduje.

Znaczy świat na pewno nie będzie wyglądał tak jak wygląda w grze Cyberpunk 2077 to już wiemy, to nie jest krytyka, przynajmniej w tym wymiarze gry, bo tak teksty science fiction nie mają obowiązku przewidywać przyszłości. Natomiast oczywiście to co na pewno możemy powiedzieć o tej grze, że jest to wizja przyszłości jaką mieliśmy w latach 80-tych. I to nie tylko ze względu na to, że w znacznej części gra Cyberpunk 2077 oparta jest na tym systemie rpgowym z lat 80-tych Mike’a Pondsmitha i dosyć wiernie przynajmniej zaadaptowała element jego świata, no ale niezależnie od tego jak dobra była to gra, była to gra, która była osadzona w myśleniu tak późnych lat 80, wczesnych lat 90, a od tamtej pory nasze myślenie bardzo, bardzo się zmieniło. Więc na pewno ten świat nie będzie wyglądał tak jak wygląda, bo niezależnie od tak jakiś modyfikacji ciała, jest to gra która absolutnie ignoruje, no właśnie zagadnienie klimatu. I owszem wokół Night City, który widzimy w grze o tak jest ta taka kalifornijska pustynia dosyć standardowo jakoś tam wyrenderowana, no ale to jest taka pustynia jaką znamy z teraz. No a kiedy się wyjedzie z Los Angeles, półtorej godziny na wschód. Natomiast my już wiemy że Kalifornia za 50, bo to mniej więcej tak jest umiejscowione będzie wyglądać zupełnie inaczej. I to będzie, no z pewnej perspektywy dużo gorzej, to że Night City niezależnie od tego czy widzimy w niej dużo mieszkańców czy nie jest, pompuje niesamowite ilości energii w te wszystkie neony i światła i całą technologię, no też jest po wieloma względami sytuacją, no dosyć nieprawdopodobną przynajmniej jeżeli nie mamy w ramach opowieści założenia, że mamy cudowne źródło taniej i powszechnej energii, bo to jest następne wyzwanie, które oczywiście częściowo wiążę się z klimatem, ale jest też oddzielnym wyzwaniem samym w sobie, więc pod tymi względami Cyberpunk 2077 jest taką grą bardzo nostalgiczną. Ona więcej nam mówi o tym jak w latach 80-tych i 90-tych sobie myśleliśmy o przyszłości, niż o tym jak w tej chwili o niej myślimy. Ale powtarzam nie ma w tym względzie obowiązku i jest to jakieś prawo twórców, może nam się to podobać albo nie, natomiast ten świat nie będzie tak wyglądać. Również wspomniałaś o tych wszczepach i technologii, która wchodzi w ludzkie ciało. I no też wiemy, że pewnie przyszłością będą niemechaniczne protezy, tylko jeżeli jest jakaś przyszłość w augmentowaniu ludzkiego ciała, no to pewnie jest przyszłość, która jest bardziej po linii genetyczno-biochemicznej, czyli bardziej w kierunku transplantów czy pobudzania wzrostu tkanek, a nie wstawiania metalowej rączki, która się porusza jak u robota, a takie rzeczy widzimy dokładnie w tej grze. Ale ponownie tak chyba myśleliśmy o tej przyszłości, kiedy Cyberpunk jako konwencja się narodził, czyli w latach 80-tych.

Spodobało mi się to właśnie, że tak naprawdę trochę przez tę grę zainteresowałam się tym uniwersum, bo nie słyszałam wcześniej o cyberpunku. Znaczy no słyszałam coś tam, natomiast czy to jest fajnie że oni tak grami też promują, na przykład takie części science fiction.

No na pewno, oczywiście. Cyberpunk był jako zjawisko, które zaczęło oczywiście w literaturze. Był niesłychanie popularny w Stanach w połowie, stał się już w drugiej połowie lat 80-tych i pierwszej połowie lat 90-tych i przez moment też włączył się do, no do obiegu takiego bardzo mainstreamowego, czyli nie wiem artyści typu Billy Idol mieli chyba płyty na początku lat 90-tych, pod tytułem cyberpunk. Time Magazine miał kiedyś okładkę w ogóle ze słowem cyberpunk na okładce,czyli to była taka rzecz, to była taka bardzo chodliwa rzecz w tamtym momencie. Później cyberpunk troszeczkę oczywiście nigdy nie zaginął i w kręgach fandomach science fiction wciąż istniał, natomiast rzeczywiście zniknął trochę z takiego obiegu takiego bardzo medialnego, mainstreamowego, i natomiast teraz wraca w ciągu ostatniej dekady w różnych mediach i myślę, że o tej polskiej grze wideo można myśleć również w tych kategoriach, że to nie to, że ona sama przyczyniła się do rebootowania, żeby nie nadużyć terminu, natomiast na pewno trochę powrócił. Część tych produkcji jest na pewno inna niż oryginalne cyberpunkowe teksty z lat 80-tych i 90-tych, natomiast z drugiej strony tak są wciąż rozpoznawalne, jakieś parametry, które sprawiają, że nazywamy to wciąż cyberpunkiem, czyli centralność oczywiście różnego rodzaju technik komputerowych, wszechobecność informacji, myślenie w ogóle o ludziach jako o istotach, których pamięć, wiedza, uczucia da się zakodować zero-jedynkowo, ale również pewnego rodzaju modyfikacje ciała. To są wszystko elementy tego co popularnie nazywamy cyberpunkiem, więc na pewno Cyberpunk 2077 gra wideo jest częścią takiego szerszego renesansu.

Zastanawiam się też w ogóle jak ktoś na to wpadł żeby stworzyć właśnie taką technologiczną, może nie przyszłość, ale wizję, bardzo mnie to zawsze ciekawi, gdzie to się, czy to się rodzi z jakiś procesów, które są na świecie, czy to jest czyjaś wyobraźnia?

To jest chyba częściowo oczywiście są różnego rodzaju wywiady czy opowieści na temat tego jak ci autorzy kojarzeni z pierwszą falą cyberpunka, czyli na przykład William Gibson czy Bruce Sterling, jak gdyby wpadali na różnego rodzaju pomysły i natomiast chyba tutaj w tym pytaniu wracamy do tego od czego zaczęliśmy, czyli roli spekulacji tego, że oczywiście są konwencje fantastyki ogólnie, które być może wychodzą z jakiegoś stanu w naszym świecie, ale później pozwalają bardzo swobodnie, można powiedzieć hasać wyobraźni. Natomiast są innego rodzaju, można nazwać podgatunkami czy konwencjami, są innego rodzaju teksty science fiction, które obserwują świat dookoła, czy też autorzy twórcy obserwują świat i na podstawie takich jakiś wybranych kawałków tego świata, czy to chodzi o gospodarkę czy zjawiska społeczne czy polityczne, próbują zbudować jakiś fikcyjny świat. Więc w przypadku cyberpunka i jego powstania, czy też wynurzenia się tego rodzaju wyobraźni w połowie lat 80-tych, na pewno jakąś rolę odgrywały, no na przykład technologie komputerowe, które dokładnie wtedy komputery osobiste, przynajmniej w Stanach Zjednoczonych zaczęły stawać się popularne. Może nie były jeszcze pod każdą strzechą przysłowiową, ale zaczęły stawać się bardziej dostępne. Też zaczęły się w tamtym okresie, to jest zupełnie inny wymiar cyberpunka, zaznaczać pewne zjawiska ekonomiczno-społeczne, czyli początek może nie zmierzchu, ale na pewno początek jakiejś erozji struktur polityczno-państwowych na rzecz struktur korporacyjnych czy też gospodarczych, które w tamtym też okresie stawały się coraz bardziej międzynarodowe czy transnarodowe czy globalne, i ten rodzaj wyobraźni też oczywiście odgrywa bardzo dużą rolę w tym co nazywamy cyberpunkiem. Więc na pewno cały szereg elementów świata cyberpunkowego, to nie jest tylko jakaś taka wolna wyobraźnia pierwszego pokolenia twórczyń i twórców, ale również obserwacji pewnych procesów, które już zaczynały się dziać wokół nich w tamtym okresie, no i oczywiście jakoś rozkręcania, nakręcania nabudowywania, czyli tego spekulowania.

Tak właśnie mówisz o twórcach i twórczyniach i tak zastanawiam się czy jest dużo twórczyń w tym świecie science fiction?

No jest strasznie dużo. Historycznie było pewnie mniej, albo historycznie nie były one dostrzegane, natomiast zdecydowanie zarówno po tej stronie publiczności, czyli są gatunki czy też media SF, w których, przynajmniej jeżeli wierzyć statystykom, jest więcej kobiet niż mężczyzn, natomiast jeżeli chodzi o autorki, reżyserki, autorki gier, projektantki gier na pewno jest bardzo dużo kobiet, zarówno tak w Stanach Zjednoczonych, jak i w innych krajach. Na pewno część z nich tworzy bardzo ciekawe wizje, które wyraźnie odcinają się od tych tradycyjnych wizji SF, bo tak historycznie na pewno SF jak to się można powiedzieć ma bardzo wiele za uszami i historycznie, w szczególnie w Stanach, był to bardzo biały i bardzo męski gatunek, który zresztą też wpinał się w jakiś sposób, czy też wyrażał takie no można powiedzieć szersze technokratyczne myślenie o społeczeństwie. Natomiast to się bardzo zmieniło, wciąż się zmienia, bardzo się zmieniło, i z jednej strony tak o tym już mówiłam SF stała się gatunkiem globalnym, ale też na pewno stała się gatunkiem o wiele bardziej takim, jak to się ładnie mówi zdywersyfikowanym, jeżeli chodzi o płeć, o tożsamość etniczną czy narodową twórców. Tak cały szereg bardzo, bardzo ciekawych tekstów to są teksty tworzone przez kobiety. Rzeczywiście w pierwszym pokoleniu cyberpunka były z tym problemy i w tym pierwszym pokoleniu autorów czy autorek cyberpunkowych tak na prawdę. Autorka była taka widoczna była tylko jedna Pat Cadigan, która w dodatku, której imię Patricia, Pat jest takie w Stanach to może być albo mężczyzna i kobieta, więc podejrzewam, że szczególnie przed nastaniem Internetu popularnym wiele osób myślało że Pat Cadigan to też jest facet, tak jak ci pozostali autorzy. Tak w tej chwili na pewno w tym nowym cyberpunku jest cały szereg kobiet autorek, reżyserek, autorek scenariuszy, więc idzie nowe i idzie lepsze.

Super, bardzo się z tego cieszę też jako kobieta oczywiście. Też zastanawiam się co w ogóle teraz czytasz powiedz mi?

Czytam dużo science fiction i dużo czytuje ostatnio jakoś tak zwanej space opery, czyli troszeczkę bardziej zarówno czasowo, jak i przestrzennie oddalone od nas opowieści. I dużo się w tym podgatunku, w tej konwencji dzieje, ale przykładem właśnie tego w jaki sposób science fiction troszeczkę skolonizowała w ogóle naszą rzeczywistość, może być to jest chyba najnowsza książka, którą dosłownie skończyłem dwa dni temu, najnowsza powieść autora Richarda Powersa. Jest to autor amerykański, który jest kojarzony absolutnie z takim powiedzmy solidnym, ambitnym mainstreamem. Jego powieść najnowsza nosi tytuł Bewilderment, ona jest tłumaczona w tej chwili na język polski. Jest to powieść, która dzieje się w bliskiej przyszłości, ona akurat dotyczy czego innego niż rozwoju techniki, chociaż pewna konkretna technologia skanowania mózgu odgrywa w niej dosyć dużą rolę, natomiast jest to powieść, która jest nominalnie tak umieszczona w przyszłości, czyli nominalnie można by o niej mówić jako SF, chociaż na pewno wiele osób by ją tak nie określiło. No i tak, jeżeli ktoś nie czyta po angielsku, na pewno bym zachęcał żeby mieć oczy szeroko otwarte, bo powinna się w Polsce ukazać, być może już pod koniec tego roku. Nakładem wydawnictwa W.A.B. To jest takie lokowanie produktu. `

Bardzo dobrze, lokowanie produktu może być, jak najbardziej. OK, czyli czytasz Richarda Powersa, a w co grasz?

No grałem, gram bardzo dużo, i w bardzo wiele w takich że tak powiem, jak to się ładnie po angielsku mówi obskurnych, czyli mało znanych tytułów, ale rzeczywiście gram. Ostatnio grałem w Cyberpunka 2077, dlatego, że rok temu kiedy wyszedł, jakoś chciałem przeczekać te sztorm, który się wokół tej gry rozpętał niekoniecznie z całego szeregu powodów, natomiast wróciłem do niej no pewnie parę miesięcy temu i tak to pewnie z takich dużych gier to była gra, która na pewno na mnie zrobiła wrażenie. Nie uważam jej za doskonałą, ale myślę, że można myśleć o niej w różnych kategoriach. Pewnie inaczej o niej myślę jako gracz, inaczej o niej trochę myślę jako akademik i badacz science fiction. Jako gracz pewnie trochę cieplej, natomiast rzeczywiście ten świat w niej stworzony jest bardzo ciekawy, no i co tu dużo mówić, bardzo ładnie wygląda.

To prawda, jestem V.

Natomiast, no właśnie, innym tytułem, który też nominalnie jest spekulatywny, chociaż pewnie nie aż tak dwuznacznie science fiction w miarę świeżym, który dosyć dobrze był recenzowany, to jest gra Disco Elysium, której taka zremasterowana wersja ukazała się no niecały rok temu. Jest to gra o wiele mniejsza, zrobiona przez małe studio z Estonii. Pewnie nie miejsce czy kraju, które się większości graczy kojarzy z fantastyką. No i jest to gra no można by powiedzieć dystopijna, nie chcę ponownie zdradzać, z dużą ilością tekstu, więc myślę, że dla wielu osób to może być jakieś takie też w miarę łagodne przejście między czytaniem a graniem i na pewno tak zwana mechanika gry, ale też wizualna jej stroną są bardzo, bardzo ciekawe i atrakcyjne. Natomiast jest w tej grze, bo jest to gra role playing, ale po części tekstowa, jest dużo czytania i dokonywania pewnych wyborów, na podstawie tak no między innymi takich wewnętrznych introspekcji w duszę, umysł głównego bohatera, którym gramy. Jest to na pewno ta gra dosyć poważna jeżeli chodzi, na pewno nie optymistyczna, jeżeli chodzi o cały wydźwięk. Zupełnie inna estetyka niż cyberpunk, natomiast zdecydowanie zarekomendowałbym, gdyby była możliwość powiedziałbym jeżeli komuś się nie będzie podobać to oddam pieniądze, ale nie powiem tego i nie obiecam.

Jeżeli na steamie, jeżeli się nie gra więcej niż dwie godziny, to można grę zwrócić także trzeba szybko przejść.

Znaczy na pewno po dwóch godzinach w Disco Elysium można wyrobić sobie zdanie czy jest to coś co polubimy i czy w to wejdziemy. Natomiast daje ona dużo więcej, to nie jest gra krótka, i można się na bardzo różne sposoby rozwijać, czyli tych takich możliwych zakończeń jest bardzo dużo. Więc na pewno jak po dwóch godzinach w to wejdziemy to jest to dobra też inwestycja, jeżeli chodzi o relację ceny do czasu spędzonego na taką grę.

Ok, jeszcze wracając do tego, że jestem V. Jestem V to jest główna postać właśnie w cyberpunk 2077, zarówno kobieta, jak i mężczyzna nazywa się V. Takie krótkie wyjaśnienie, dlaczego tak powiedziałam. I jeszcze mam takie, właśnie zauważyłam też, że bardzo dużo gier, tak schodząc na temat gier trochę, się odświeża, tych starszych. I to jest super, dlatego, że ja na przykład wychowałam się na Baldur’s Gate, Baldur’s Gate 1,2 teraz czekam na 3, która mam nadzieję, że niedługo wyjdzie już z testowania i z tej wersji beta. Natomiast zastanawiam się dlaczego tak się dzieje, że właśnie chcemy wracać do tych starych gier trochę.
(sentyment)

Znaczy my oczywiście chcemy wracać, ale przede wszystkim studia growe chcą abyśmy my wracali, (ach to prawda! W sumie racja) No i oczywiście tak, na pewno część tych tak zwanych remasterów, jest spowodowana, nie wiem czasami bardzo długofalowymi, długotrwałym domaganiem się fanów. I tutaj na pewno dobrym przykładem jest zremasterowana trylogia Mass Effect, która notabene jest moja najbardziej ulubiona gra (Oj to prawda) science fiction, która tak nowa wersja odświeżona bardzo ukazała się chyba w maju zdaje się czy w kwietniu w zeszłym roku. I na pewno częściowo jako w odpowiedzi tak na petycje już od prawie dekady, bo pierwsza część tej gry, trylogii ukazała się w 2007 roku. Czyli na pewno tak, czasami są to bardzo chciane te odświeżenia. Natomiast w niektórych przypadkach myślę, że tak no to jest logika rynku i tutaj same gry nie są unikalne, tak jak znacząca część produkcji, zarówno filmowej jak i telewizyjnej są to różnego rodzaju remake, sequele, adaptacje, odświeżenia, no to samo widzimy również w medium gier. Chociaż pewnie ze względu też na specyfikę medium gier w troszkę innej formie i być może rzadziej niż to się dzieje w przypadku filmu, gdzie wśród nie wiem w pierwszej dziesiątce najlepiej sprzedających się filmów, znaczy jeżeli chodzi o bilety, w zeszłym roku w Stanach prawdopodobnie nie było ani jednego filmu, który byłby taką samodzielną świeżą historią. Czyli prawdopodobnie cała dziesiątka to jest albo sequel w jakiejś franczyzie na przykład Marvelowskiej, albo remake, chociaż nie zawsze te remake są nawet oznajmiane jako remake, bo może być to nowa wersja filmu z lat 60-tych, który mało kto już pamięta szczególnie z całego szeregu widzów no młodszych. Tak, że jest to na pewno też logika, przemysłu czy rozrywki, czy jak to się w akademii mówi przemysłu kulturowego czy już przemysłów kulturowych, można by powiedzieć.

Jeżeli chodzi o fanowskie petycje to tak, to znam też osoby, które bardzo uwielbiają Gothica i mimo tego że on jest straszny, jeśli chodzi o grafikę to nadal do niego wracają. Tak jest taka główna postać, która tak śmiesznie dyga.

Tak biegało w tamtych czasach jak się kupiło gry.

Dokładnie.

Tak się biegło w grach.

Bardzo dziękuję Ci za rozmowę, a ja tylko przypomnę, że naszym gościem był Paweł Frelik.

Dziękuję bardzo.

To był podcast Fulbright Talks. Jeśli też chcesz wyjechać na stypendium Fulbrighta sprawdź naszą ofertę na www.fulbright.edu.pl

PaPa

Related Posts
Loading...
Skip to content