W UPenn byłem w latach 1985-1986, na rocznym stypendium Fulbrighta typu Junior.
Po krótkim kursie językowym na uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie trafiłem we wrześniu 1985 roku do Laboratory for Research on the Structure of Matter (LRSM), był to wydział Electrical Engineering University of Pennsylvania. Moim opiekunem był Bill Graham. Pracowałem w gronie studentów doktorantów, najbliższymi moimi kolegami byli Steve Yalisove, Randy Headrick i Mike Siegal. Zajmowaliśmy się spektroskopią jonów rozproszonych i badaliśmy strukturę atomową powierzchni kryształów. Aparaturę badawczą dzieliliśmy z wydziałem Fizyki. Opiekunem doktorantów na tym wydziale był Ward Plummer, przyjeżdżał do pracy rowerem i stawiał go w laboratorium. Spośród studentów Warda pamiętam dobrze Matta Copela i Boba Bartynskiego.
Pamiętam nasze pierwsze spotkanie grupowe. Bill zaprosił nas na godz. 10 rano w poniedziałek. Siedliśmy u niego w gabinecie na fotelach i krzesłach wokół niskiego stołu. Bill pytał co robiliśmy przez weekend. Każdy z nas opowiadał jak spędzał czas, Bill dopytywał się i żartował. Po dobrej chwili tych opowiadań i komentarzy, Bill powiedział: No dobra! Usiadł wygodnie w fotelu i położył nogi na tym niskim stole. To był znak, że zaczyna się poważna dyskusja o tym, co będziemy robić w laboratorium. Żarty się skończyły i omawialiśmy plan badań. To było piękne, patrzyłem zdumiony na ten zwyczaj.
Podobnie było na wykładzie z fizyki. Wykład z elektromagnetyzmu prowadził Gene Mele, jego notatki leżały na stole, na którym opierał swoje trampki jeden ze studentów siedzących w pierwszej ławce. Kiedy Gene schylał się żeby zajrzeć do notatek, to nosem prawie dotykał tych trampków.
Praca w laboratorium była ciekawa, aparatura próżniowa wysokiej klasy. Do symulacji Monte Carlo mieliśmy do dyspozycji jeden komputer VAX, stał w piwnicy. Pojawiały się pierwsze komputery przenośne Apple – Macintosh. Jeden kolega woził rowerem takiego Macintosh’a na bagażniku. Lubiłem tę atmosferę pracy w laboratorium, dyskusje, seminaria.
Kiedyś szedłem rano do pracy i zobaczyłem Billa wysiadającego z samochodu na parkingu. Miał takiego dużego Dodge’a. Było jeszcze trochę drogi do LRSM, więc rozmawialiśmy idąc. Bill mówi, widzisz tego Joe, zobacz jak on szybko idzie, spieszy się do pracy. No tak, on przyjdzie do pracy i siądzie, żeby odpocząć. Przecież się zmęczył tym pośpiechem. Siądzie, zaparzy sobie herbatę i zje coś. I pomyśli, że właściwie to on już wykonał zadanie, bo przyszedł na czas do pracy, nie spóźnił się. O, a zobacz, idzie Tom. On wcale się nie spieszy. Idzie wolno. On myśli co będzie robił w pracy. Jak przyjdzie, to się weźmie za robotę.
Od tej pory nie spieszę się idąc do pracy.
Dobrze wspominam ten pobyt w UPenn, minęło już prawie 40 lat i moje wspomnienia są rozmyte, ale ciepło myślę o Billu i Wardzie.
Dr hab. Piotr Konarski był stypendystą Fulbright Visiting Student (odpowiednik dzisiejszego Junior Research Award) na University of Pennsylvania w Philadelphi, w roku akademickim 1985-86.